Lukem.net nie jest już aktualizowany. Przeczytaj ostatni wpis »
Dzisiejsza noc nie zwiastowała nic ciekawego. Ot, ciemno, cicho i nudno. Nawet nikt nie sprawdzał swoich zdolności wokalnych pod wpływem pewnego rozweselającego napoju, nawet bezpańskie zwierzęta udawały, że ich nie ma. A skoro ludzie i zwierzęta zawiedli, to natura wzięła sprawy w swoje ręce.
Zaczęło się od błysków, które powtarzały się z dużą częstotliwością. A ponieważ nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek targał łóżko do studia fotograficznego, przykleiłem nos do okna. Patrząc na niebo poczułem się jak w Tolkienowskim Mordorze.
Coś mnie tknęło. Przypomniałem sobie, że aparat w moim telefonie ma funkcję zwaną BestPic™ – jeden klik i w ciągu najbliższej sekundy telefon robi dziewięć zdjęć, z których można powybierać najlepsze. Tymczasem burza zbliżała się coraz bardziej, dając większe szanse do wykazania się kosmicznej technologii Sony Ericssona.
Minuty mijały, gdy żółte błyski z daleka zyskały na barwie i sile. Tkwiłem w oknie z podniesioną komórką, robiąc zdjęcia jedno za drugim. Tu nie wyszło żadne, odrzuć, robimy dalej. O tu jedno się udało, zapisz, robimy dalej.
Miałem już rezygnować, ale momenty szczęścia w końcu nadeszły.
Kilka perełek mi umknęło, ale jak na pierwszy raz i jak na telefon to jestem zadowolony. Ale poławiaczem piorunów nie zostanę. Za dużo pracy jak na efekty ilościowe, a i sprzęt pewnie nietani…
Tagi: burza, fotografia, komórki
Prawdziwym aparatem byłoby łatwiej — nastawiasz dłuższy czas naświetlania (kilka-kilkanaście sekund), mały otwór przesłony i czekasz. Jak błyśnie, to się naświetli ;) Metoda ma tę zaletę, że jak błyśnie w kadrze w kilku miejscach, na zdjęciu będą wszystkie błyskawice. Np. tak jak tu http://karko.net/wp-content/zdjecia/inn_burza.jpg (jeszcze na negatywach robione, a nie na cyfrówce) ;)
gshegosh: No tak. :) Jak się dorobię lepszego sprzętu to popróbuję.
i niebezpiecznie jest być łapaczem :P
jedna perełka: drugie od lewej w drugim rzędzie.
a piorunochron miałes ? :D
bobiko: Wolę bez. :)
Od 21.08.2009 r. możliwość komentowania wpisów została wyłączona.
Nazywam się Łukasz Wójcik. Strona ta była swego czasu moim sieciowym poligonem. Od sierpnia 2009 r. funkcjonuje jako archiwum wpisów. Więcej o mnie znajdziesz na mojej stronie domowej.
Drogie Polki i drodzy Polacy. Nie przenoście zwyczajów rodem z blogów Onetu na Twittera. Zamiast bezsensownie spamować międzynarodowy serwis i wyrabiać sobie i innym wątpliwą renomę, napiszcie maile do tych swoich Jonas Brothers albo zwróćcie się do nich bezpośrednio. Dziękuję za uwagę.
W całej tej wojnie o publiczne media uwiera mnie jeden fakt. W okresie wakacyjnym większość telewizji (prywatne też, ale teraz nie o nich mowa) serwuje powtórki wszystkiego, co im się nawinie pod rękę i jeszcze się nadaje do odtworzenia. Ciekawy jestem dlaczego zamiast płacić abonament, nie można wysłać im kserokopii dowodów wpłat z zeszłego roku.
Od kilkudziesięciu godzin blog jest serwowany z nowego miejsca – Linuxpl.com. Przerwa w działaniu byłaby krótsza gdyby nie OVH i Firefox, które wspólnie odmówiły mi szybkiego odświeżenia i rozpropagowania nowych DNSów. Jednak wszystko wskazuje na to, że operacja się udała, a pacjent (czyt. blog) działa nieco szybciej.