Lukem.net nie jest już aktualizowany. Przeczytaj ostatni wpis »
Rok temu pisałem o synchronizacji komórki z komputerem. Wtedy znalezienie sensownego pośrednika łączącego mój kalendarz w telefonie z kalendarzem Google nie do końca się udało. Parę dni temu ostatecznie rozwiązałem ten temat i jak na razie jestem zadowolony.
Gwoli przypomnienia: rok temu, mając jeszcze SE K310i szukałem rozwiązania, które synchronizowałoby kalendarz z telefonu z kalendarzem Google (lub jakimkolwiek zewnętrznym kalendarzem, który posłużyłby później za kopię zapasową). Znalazłem GooSync i Mobical, które mniej-więcej rozwiązywały ten problem – jednak wymagały od telefonu łączenia się z internetem.
Na dzień dzisiejszy mam dwa aktywne telefony – SE K810i jako główny i wspomniany wyżej K310i. Tym razem doszedł problem synchronizowania kontaktów i kalendarza między dwoma (a nie tylko jednym) telefonami. I jak to dzisiaj wyglada?
Otóż wykupiłem bezterminową subskrypcję na GooSync. Za ok. ?44 dostałem możliwość synchronizowania kalendarza (do 365 dni naprzód), kontaktów (z możliwością połączenia ich z Kontaktami Google) i zadań na maksymalnie czterech urządzeniach naraz. Stwierdziłem, że jeśli przyjdzie mi kiedyś zmienić telefon, to nadal będzie to model z obsługą SyncML – dlatego zysk z wykupienia usługi rozkłada się na długi czas. Trochę szkoda, że nie wpadłem na to wcześniej – gdy zastanawiałem się jak skopiować książkę telefoniczną między dwoma aparatami (przeniesienie na karcie SIM zakończyło się błędami w nazwach kontaktów).
Częściowo odszedł też problem kosztów GPRS. Kiedy tylko mogę, łączę się z internetem przez Bluetooth – nic mnie to nie kosztuje, z wyjątkiem konieczności włączenia komputera i udzielenia autoryzacji urządzeniu. Poza tym niedługo będę klientem Heyah, gdzie internet kosztuje 2 gr za 100 kB – a to już dość sensowna stawka. Gdyby jeszcze Play (mój drugi numer jest właśnie w tej sieci) dołożył swoje trzy grosze w kwestii cen mobilnego internetu – byłoby całkiem fajnie.
A dlaczego nie używam Mobicala? Używam, ale tylko do synchronizacji notatek i zakładek (skrótów do stron internetowych) – tego GooSync nie dotyka. Ponadto Mobical nie umożliwia synchronizacji z Kalendarzem Google, a kilka testowych prób zakończyło się zaśmieceniem kalendarza w komórce. Ogólnie serwis ten zbytnio mnie nie przekonał. Ma jednak jedną zaletę – umożliwia synchronizowanie SMSów, czego niestety moje telefony nie obsługują (tylko Symbian?).
No i tak to wygląda. GooSync, Mobical jako uzupełnienie, internet przez Bluetooth – i jestem w miarę spokojny o książkę telefoniczną, kalendarz i całą resztę.
Tagi: goosync, komórki, mobical, Mobile, synchronizacja
Jak ktoś ma iPhone to ma prostsze wyjście w postaci MobilMe http://itomek.pl/mobilme-podejscie-pierwsze.html
“Jak ktoś ma iPhone” – z naciskiem na tą część zdania. ;)
Na twoim miejscu pomyślałbym o jakimś sensowniejszym serwisie do synchronizacji. Doskonale wiesz, ze mam nokię i synchronizuję za pośrednictwem serwisu ovi by nokia.
Używałem GooSync, chwileczkę. A niedawno znalazłem genialny sposób na synchronizację telefonu z Windowsem Mobilnym za pomocą ActiveSync.
U siebie ( http://www.quisto.pl/synchronizacja-kontaktow-i-kalendarza-z-google.html ) to opisałem, jak na razie spisuje się bardzo dobrze, wgraniu nowego systemu wystarczyło skonfigurować połączenie i miałem już kontakty i kalendarz na telefonie.
A co najważniejsze, rozwiązanie jest darmowe.
Od 21.08.2009 r. możliwość komentowania wpisów została wyłączona.
Nazywam się Łukasz Wójcik. Strona ta była swego czasu moim sieciowym poligonem. Od sierpnia 2009 r. funkcjonuje jako archiwum wpisów. Więcej o mnie znajdziesz na mojej stronie domowej.
Drogie Polki i drodzy Polacy. Nie przenoście zwyczajów rodem z blogów Onetu na Twittera. Zamiast bezsensownie spamować międzynarodowy serwis i wyrabiać sobie i innym wątpliwą renomę, napiszcie maile do tych swoich Jonas Brothers albo zwróćcie się do nich bezpośrednio. Dziękuję za uwagę.
W całej tej wojnie o publiczne media uwiera mnie jeden fakt. W okresie wakacyjnym większość telewizji (prywatne też, ale teraz nie o nich mowa) serwuje powtórki wszystkiego, co im się nawinie pod rękę i jeszcze się nadaje do odtworzenia. Ciekawy jestem dlaczego zamiast płacić abonament, nie można wysłać im kserokopii dowodów wpłat z zeszłego roku.
Od kilkudziesięciu godzin blog jest serwowany z nowego miejsca – Linuxpl.com. Przerwa w działaniu byłaby krótsza gdyby nie OVH i Firefox, które wspólnie odmówiły mi szybkiego odświeżenia i rozpropagowania nowych DNSów. Jednak wszystko wskazuje na to, że operacja się udała, a pacjent (czyt. blog) działa nieco szybciej.